sobota, 26 stycznia 2013

Gdyby Budda pisał bloga...

... usunął by sekcję "O mnie"... tak myślę. Dlaczego tak uważam? Bo jego nauki mówią jednoznacznie - nie ma zdefiniowanej, niezmiennej, ustalonej jednostki ludzkiej. Nasze sławetne "ego" nie istnieje (anatta = brak rzeczywistego ego). A nie może istnieć dlatego, że człowiek w każdej milisekundzie zanika, aby pojawić się na nowo w czasie ledwo rejestrowanym przez pionierskie zdobycze techniki. Jesteśmy stworzeni z mikrocząsteczek, elementów będących w ciągłym ruchu.

Nie możemy siebie definiować, ponieważ nie istniejemy jako zdefiniowany element dłużej niż ułamki milisekund (chociaż osobiście uważam, że definicja człowieka jako: "all-singing, all-dancing crap of the world" jest stosunkowo trafna ; ). A my tymczasem ciągle ewoluujemy, ciągle się zmieniamy, nasze kształty nadają nam falujące rozbłyski i gasnące punkty wyznaczające coraz to nowe granice naszego poznania i reakcji na otaczającą rzeczywistość. Dlatego nasz świat wewnętrzny zawsze będzie niewyobrażalnie bogatszy od zewnętrznego.

Uważam również, że zakładka "Kalendarz" miałaby ciągnący się w dół ogon miesięcy, pór roku, dekad... Budda bowiem doszedł do oświecenia po parudziesięciu latach sumiennej medytacji.

Zakładka "Followers", myślę, że też by mu się nie spodobała. Byłoby mu chyba wszystko jedno, czy ktoś uważa go i jego nauki za ścieżkę do najczystszej postaci, upragnionego szczęścia, czy za wyssane z palca dyrdymały. Budda nikogo nie przekonuje, nikogo nie zmusza, nikogo nie potrzebuje.

Layout... nie jestem pewna - ale pewnie raczej stonowane, ciepłe kolory.

I same posty... pewnie byłoby ich całkiem sporo... w końcu był kilkadziesiąt lat w podróży. Kluczenie wieloma, zwodniczymi ścieżkami, odwracanie się plecami od tych właściwych by w końcu do nich powrócić z bagażem doświadczeń zebranych na kuglarskich ścieżkach hedonizmu. W końcu przedzieranie się ścieżką niezmąconego umysłu przez chmary moskitów-złych myśli, jadowitych węży przyzwyczajeń, kąsających pająków uprzedzeń by w końcu dojść do źródła i zrozumieć, wymagało nie lada wysiłku i czasu.

I w końcu którą nazwę by wybrał na swojego bloga? Może "Yatha-nana-dassana" (mądrość z ujrzenia prawdziwej natury rzeczywistości)? Trochę długa, ale jeszcze dostępna! (Sprawdziłam ; ). Chociaż teraz, już chyba znam odpowiedź na to pytanie... Myślę, że bez wahania wybrałby tylko jedno właściwe miejsce - siebie.

2 komentarze:

  1. myślę, że gdyby budda pisał bloga to pisałby dużo postów, o krótkiej treści.
    "Jestem"
    "Czuję"
    "Nie śpię"
    "O, wąż!"
    itp itd ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah albo coś w stylu "Medytuję", "Medytuję"... 8551199 postów później - "NIRVANA!" :D

    OdpowiedzUsuń